Niedawno przekonałem się jak to jest przeliczyć się jeśli chodzi o nowe technologie i jednocześnie jak niektóre dziedziny sztuki są ulotne. Wspominałem o tym, że udało mi się współpracować przy powstaniu kilku przedstawień teatralnych. Pisałem jak wspaniałe to było uczucie (dzieci nie bierzcie narkotyków, reżyserujcie spektakle!). Nie wspomniałem, że były one – przedstawienia, nie uczucia – rejestrowane nowoczesnymi środkami rejestracji, czyli kamerą w skrócie mówiąc. Nagrania były przechowywane w bezpiecznym miejscu i dodatkowo zabezpieczone prawdopodobnie uczynioną kopią. Lecz kiedy ostatnio poprosiłem mojego przyjaciela o nagranie mi tych rzeczy przy których tworzeniu brałem udział, oznajmił mi – ze smutkiem mam nadzieję, choć w tekście nie było to zaznaczone – że dyski sieciowe na których były one udostępnione spłonęły oba w tragicznych okolicznościach, niegroźnych dla reszty otoczenia, ale zgubnych dla elektronicznego sprzętu. I tak właśnie świadomość ulotności niektórych sztuk dotarła do mnie nieoczekiwanie.
Na pocieszenie byłem w ostatnią sobotę w Muzeum Narodowym we Wrocławiu i obejrzałem mnóstwo świetnych obrazów. Nie udało się nam oczywiście zobaczyć nawet połowy, bo po kilku godzinach mieliśmy przesyt (dwie osoby miały przesyt, zapomniałem zapytać reszty wycieczki czy także, albo mi to umknęło; reszta wycieczki zobaczyła wszystko nawiasem mówiąc). Stąd obawiam się o, pozostającą na razie w sferze odległych planów, wycieczkę do British Museum (ewentualnie Luwru – zależnie od budżetu i znalezienia tanich lotów). Wobec ogromu tychże instytucji mam nadzieję, że nie pozostanie mi usiąść na progu i zapłakać, że mogę im poświęcić tak niewiele chwil. Wracając do Wrocławia: dzięki temu, że mogłem przyjrzeć się spokojnie każdej mijanej rzeczy coś przestawiło się w mojej głowie. Jeszcze nie jestem pewien co, ale po tych kilku godzinach inaczej będę widział sztukę. Może wreszcie znalazłem odpowiednie tempo oglądania (ponarzekam trochę: do tej pory osoby z którymi przychodziło mi oglądać takie rzeczy zmuszały mnie wręcz ekspresowego tempa), a może ktoś umiał mi wyjaśnić kilka drobiazgów.
W tym nieco chaotycznym wpisie zapraszam do odwiedzenia wystawy „Od Cranacha do Picassa”.
Archiwum
- Czerwiec 2018
- Marzec 2018
- Sierpień 2017
- Grudzień 2016
- Styczeń 2016
- Grudzień 2015
- Kwiecień 2015
- Marzec 2015
- Kwiecień 2014
- Styczeń 2014
- Grudzień 2013
- Wrzesień 2013
- Sierpień 2013
- Lipiec 2013
- Maj 2013
- Kwiecień 2013
- Marzec 2013
- Luty 2013
- Grudzień 2012
- Listopad 2012
- Wrzesień 2012
- Sierpień 2012
- Lipiec 2012
- Czerwiec 2012
- Maj 2012
- Marzec 2012
- Luty 2012
- Styczeń 2012
- Grudzień 2011
- Listopad 2011
- Październik 2011
- Wrzesień 2011
- Marzec 2011
- Luty 2011
- Styczeń 2011
- Grudzień 2010
- Listopad 2010
- Październik 2010
- Wrzesień 2010
- Lipiec 2010
- Kwiecień 2010
- Marzec 2010
- Styczeń 2010
- Grudzień 2009
- Listopad 2009
- Październik 2009
- Wrzesień 2009
Reklamy
😀